Krotki wypad do łagiewnik. Musze przyznac ze na singlu z oponami miejskimi ciezko sie smiga po leśnych zjazdach. Bylo pare momentow ze juz tracilem panowanie nad rowerem - ale to mnie nie odstrasza:). Za jakis czas na bank dokupie sobie jakieś fajne oponki z bieznikiem zebym sie chociaz troszke lepiej i bezpieczniej czul.
Praca od 9:00 az do 17:58 kiedy to ledwo ledwo zdązyłem na pociąg. Ogolem to sie napracowalem ale tez widac tego efekty w wiadomo czym - w kocnu to moja praca jezdzic:P.
Po pracy, do domciu, szybki prosznic i zabieramy sie za ogladanie filmu z dziewczyna...lecz nagle - godzina 22:30 pada haslo "idziemy na rower". No i poszlo:P
W efekcie czego nastukalem wtedy 141 km;], wynik jak na ta pore roku mysle ze calkiem calkiem:)
Mała wycieczka do Łęczycy (a co, ja tam mogejeździć w kółko:P) połączona z obiadkiem w postaci pizzy i krótkim kreceniem sie szukając drogi powrotnej:)
Wyprawa zaczyna sie o godzinie 8:15 na stacji benzynowej w Alesandrowie Łódzkim zaraz przy zjeździe na grotniki. Ja, oczywsicie zaspałem i mialem jakies niecale 40 minut zeby sie umyc, ubrac, zjesc sniadanie i przejechac 10 km na miejsce spotkania - prawie mi sie udalo wyrobic w czasie jednak nie tak sobie to wyobrazałem.
8:30, po zjedzeniu batona i banana mozemy wyruszac w trase. Na poczatek musimy dojechac na punkt zbiórki 2 w Łęczycy. Ruszamy we 3 ( ja, Saurus oraz Rocky ), na miejscy ma na nas czekać ostatni uczestnik Czejoo. Trasa do Łęczycy przebiegała dosc dynamicznie, strednia okolo 26 km/h przebiegi maksymalne okolo 35 km/h praktycznie bez zadnych postojów ( nie liczac tych 1-2 minutowych na zorientowanie mapy ). Nasza trasa : Aleks, Bruzyca Wielka, jastrzebie Gorne, Jedlicze A, Grotniki, Kowalewice, Solca Wielka, Opole, Topola Kątowa, Lubień, Łęczyca. Trasa przepiekna, na pewno bede jezdził po niej duzo czesciej - naprawde polecam!!
W miescie diabła boruty, a dokladniej w jego siedzibie - zamku robimy maly odpoczynek ( jakies poczki, banany slodycze ) chwila opracowania trasy i jedziemy:)
Ruszamy na polnoc, Przez Topole Królewską, skrecamy w lewo j zjezdzamy juz z głownej trasy i cieszymy sie na calego naszym rowerowaniem:) Piekne wiejscie drogi przez Błonie, Chorki az do samego Grabowa, tam maly odpoczynek i prosciusienko ( ale nie obylo sie bez krecenia sie po szutrach ) do celu mojej wyprawy - zamku w Besiekierach. Na miejscu odpoczynek ( lecznie to chyba z godzne nam zeszło:) ).
Nastepnie - szybki powrot do leczycy, 2 z nas je obiadek i ruszamy w droge powrotna. Przez Tum, Leśmierz, Sokoklniki, Rosanow, Zgierz i prosciusienko do Łodzi:P
Trase zaczeliśmy dopiero o godzinie 12:20 spotykając sie pod "blaszakiem" na skrzyżowaniu ulic zgierskiej i pojezierskiej. Stan grupy 8 osob, nie znam 5 z nich, z Grażyna miałem juz wczesniej styczność, lecz nie przeszkadza to w jechaniu wspolnie na wycieczke:)
Tutaj nasza ekipa:
Ruszamy w strne rogowa, szczeze mowiac, myslalem ze bedzie to trasa wiodąca głownie asfaltami, lecz pomyliłem sie i nasz przewodnik tak dobral trase ze mozna by bylo spokojnie na niej ustawic uaraton XC:) Zdazały sie jednak odcinki z asfaltem - takie piekne np jak ten oto załaczony na obrazku ponizej
Bedąc juz w rogowie 6 osob z naszej ekipy poszło ogladac park w rogowie, ja natomiast z Wiktorem zostalem i porobilem zdjecia mojej kochanej kozy, ktorą juz molestuje grubo ponad rok:)
Dziś wielki dzień - juz 2 w tym roku Bike Orinet. W imprezach tego typu startuje dopiero od poczatku tego roku wiec jest to moj 2 taki rajd. Rower przygotowany, sniadanie zjedzone - godzina 9:00 pora wyruszac w droge na start. Już wiem ze nie bede jechal sam - pojedzie ze mna Jeżu - na szczescie ktos sie znalazl bo sam raczej bym nie dal rady:)
Na starcie jestem okolo godziny 9:30 spokojne tempo, zeby sie nie przemeczyc:)
Tam zapoznaje sie z paroma osobami, rejsetruje sie. Jeszcze moment na pogawedki i...dobija godzina 10:57. Wszyscy otwieraja mapy i myśla jak pojechac...juz 3 minuty pozniej mapy sa w mapnikac/plecakach i slychac tylko liczne zatrzaski wydawane rzez pedaly spd. Ku mojemu zdziwieniu zdecydowaa wiekszosc ludzi jedzie w lewo, w prawo z ponad 100 uczestnikow pojechalo tylko 4... w tym ja i moj kompan. Cyżbysmy zle opracowali trase?
Jedziemy, troszke krecenia sie po lesie i to niekoniecznie po sciekach i trafaimy na PK 7, szybko spisujemy kod z drzewa, wsiadamy na rowery i pedzimy.cofamy sie zoltym szlakiem na poludnie, dojazd do czterdziestówki, szlak niebieski i punkt kontrolny 1, spisuje liczbe sciezek, niestety oznakowanie ich bylo dosc slabe wiec ostatecznie zamiast 4 wpisuje 3. Dalej. Szlak niebiski i calkowicie na przełaj po polach do punktu 12. Tutaj znow zle spisuje liczbe slupów w promieniu 100 m i jade dalej na punkt 8, tutaj znow zle miezymy obwod uschnietego drzewa...Na szczescie to juz ostatni zle spisany punkt manifestu. Znow na rowery i do punktu 5, po drodze wyrzedzam sporo jeza i przez to gubie droge, wracam juz sam do punktu 5, spisuje znak zakazu i od tej pory robimy punkty osobno. Jade łagiewnicka, podjezdzam na przstanek, notuje odjazd ostatniego autobusu in nie zatrzymujac sie nawet na moment dojezdzam, ulicy Czapli, dalej do punktu numer 3. Ekspresowo spisuje numer stacji minigolafa i prosto do 11tki, notuje ilosc belek. dalej punkt 4. Spisuje nazwisko z pomnika w klasztorku. Ruszam dajelj, przed punktem 9 w koncu spotykam Jeza. Kloryfer, wychodzi własciciel, podchodzi do mnie i liczy...jeden...dwa...trzy...cztery! szybko spisujemy na karte i ktorki odpoczynek. Okazuje i sie ze przed nami bylo tu juz okolo 50 zawodników. Jedziemy ile sil w nogach na gore smieciowa. Zostawiamy rwery na dole i wbiegamy. Napis na murku i w dol...no tak, zapomnialem plecaka wiec znow na gore...zlapałem lekka zadyszke i skurcz w ludce ktory zaczal sie nasilac dosłownie przed koncem rajdu (wrrrr....). dalej szlakiem niebieskim, iczymy ilosc pienkow na ambonie i w droge! Szybko do moskulskiej i znow w bazie...Na miejscu jako 50 i 51 osoba ze 107:)
Jak na poczatek, nieźle, bo zaliczyismy wszystkie 13 z 13 punktow, 3 niestety błednie...ale w Wolbożu:> kto wie:)
Oprocz tak przyziemnych spaw jak szkola, dom, czy dziewczyna postanowilem zrobic sobie mini wycieczke po niebieskim szlaku w Łódzkim Arturówku. Niestety tylko okolo 10 km, bo wiało tak niemiłosiernie, ze zamarzłem.
Wniosek: ubierac sie cieplej i w koncu kupic nowe okulary...mozna sie nabawic zapalenia spojówek:|
Dziś zrobiliśmy kolejny etap czerwonego szlaku. Nie obyo sie oczywiście bez błądzenia:)
Wyruszyliśmy w 5 osób ze zgierza o godzinie 10:00. Dojechalismy do Rosanowa gdzie wkroczyliśmy na czerwony szlak i dalej do Grotnik, Ustronia, Rudy bugaj i Aleksandrowa. Tam odłączyl najmłodszy uczestnik wypay gdyż nie dawal nam rady. Z Aleksa jedziemy dalej na Poludnie przez rąbień, babiczki, Krzywiec ( tutaj znowu tracimy 1 uczestnika) i dalej Babice duże, Kazimierz, Lutomiersk az do Konstantynowa gdzie zostawiamy kolejnego uczestnika i wracam razem z juz tylko 1 osobą do az Pod sam Zgierz
Na zdjeciu z Radkiem vel Rad8
Nie obyło sie oczywiscie bez powaznego wypadku. Na szlaku w lesie zle oceniłem predkośc zjazdu i wybiło mnie na korzeniu do gory...dalej nie pamietam co sie działo jednak wiem ze zaryłem powaznie kaskiem o podłoze. Szczescie, ze upadłem w "kopny" piasek
Kurier Americano sie kłania:)
9:00...klucze są, plecak jest, kask jest, rower jest - pora ruszac na miasto do pracy, przesyłki nie moga wiecznie czekać, ktoś musi je dostarczyc
Do zobaczenia gdzieś w Łodzi!