Myślałem, że bedzie tragedia wsiadać na rower po wypadku i takiej przerwie...na szczescie sie myliłem. Może to zasługa "długich" kursów. tak czy inaczej dzis 95 km poszlo i nawet w sumie nie wiem kiedy. Pogoda fajna, sloneczko fajne, chociaż rano bylo cakiem chłodno
Zobaczymy co przyniosą kolejne dni - miejmy nadzieje ze wroce do siebie i znow zaczne smigac miedzy samochodami nie bojąc sie ze jakis palant nagle zacznie sobie ustalac wlasne zasady ruchu drogowego;)
Zalatny ogolem dzien...Nie jezdzilem na rowerku przez przeszlo 2 dni a jutro juz do roboty...ciezka sprawa - na szczescie po wypadku i nastawianiu juz czuje sie zdecydowanie lepiej.
Dzis juz za mna wycieczka z moja kochana Olga do Łagiewnik i na zupke do modrzewiaka, samotna wycieczka do kumpla, do domu, na zakupy i na koncu znowu zrobic Oldze niespodzanke
Ujmujac to jednym zdaniem, wstalem o 8:00 a usiadlem spokonie dopiero o 22:30
troszke kurierowania, zakupow, obiadkow u mamy, pobytow u dziewczyny i takich tam ...
Moze zeby bylo tu jakos ciekawiej i zeby bylo co ogladac kolejna swoja statyczna fote - tym razem w przebraniu kuriera ;)
Jak sie dzis okazalo skutki wypadku sa dosc nieprzyjemne, jazda na rowerze juz nie nalezy do tych rzeczy ktore sa aktulanie moimi ulubionymi, przez jakis czas mysle ze bede siadal na siodlo bardziej z przymusu niz z czystej checi...
Kurier Americano sie kłania:)
9:00...klucze są, plecak jest, kask jest, rower jest - pora ruszac na miasto do pracy, przesyłki nie moga wiecznie czekać, ktoś musi je dostarczyc
Do zobaczenia gdzieś w Łodzi!